Przejdź do treści
Strona główna » Blog » Jak odczarować rozmowę kwalifikacyjną – część I

Jak odczarować rozmowę kwalifikacyjną – część I

Rozmowa kwalifikacyjna… Są osoby, które je lubią. Mam przyjaciółkę, która wręcz z przyjemnością wysyła CV i umawia się na rozmowy, nawet jeżeli akurat nie szuka nowej pracy. Nie chce wyjść z wprawy, robi to też z ciekawości, bada swój rynek. To na pewno rozsądne i mądre i na pewno warto tak robić… Kiedy mi o tym powiedziała, byłam w szoku! Dlaczego? Bo rozmowy kwalifikacyjne mocno stresują moją introwertyczną naturę. Kiedyś było o wiele gorzej, niejedną rozmowę „spaliłam”, ponieważ byłam tak zdenerwowana, że nie byłam w stanie odpowiedzieć na pytania, na które znałam odpowiedzi. Dziś wciąż jest to dla mnie stresujący moment, ale już o wiele mniej. Nauczyłam się sobą zarządzać. I chociaż nie uczyniłam z tego tradycji, to gdy mam możliwość odbycia takiej rozmowy, korzystam z niej. Nawet gdy nie szukam zmian. A już całkiem dobrze sobie radzę, kiedy jestem w procesie szukania pracy i takich rozmów mam więcej. Nauczyłam się doceniać rozmowę kwalifikacyjną, zamiast jej nienawidzić.

Czy podobnie jak ja kiedyś, krzywisz się na samą myśl o konieczności odbycia rozmowy kwalifikacyjnej? A może, tak jak ja, odczuwasz taki stres, że wypadasz po prostu słabo? Jeśli w jakikolwiek sposób jest Ci bliskie to, czym się podzieliłam, to zapraszam Cię do dalszej lektury. Pokażę Ci moje sposoby, dzięki którym polubiłam się z rozmową kwalifikacyjną.

Rozmowa kwalifikacyjna to nie przesłuchanie

Przez wiele lat robiłam różne rzeczy, aby dobrze wypaść w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej. Przygotowywałam się, ucząc się niemal na pamięć informacji o firmie, odpowiedzi na pytania o moje mocne i słabe strony, dlaczego to ja zasługuję na pracę i inne, niezrozumiałe (i często bezsensowne) dla mnie rekrutacyjne pytania.

Traktowałam spotkanie rekrutacyjne jako przesłuchanie, na którym to ja muszę wypaść jak najlepiej. Przez co nie tylko byłam bardzo zdenerwowana, ale też często pozwalałam siebie traktować jak petentkę. Sama pewnie niejednokrotnie doświadczyłaś takiego traktowania, prawda? Czasami wręcz jawnie okazywano mi brak szacunku, lekceważono czy udowadniano, że nie nadaję się do danej pracy.

Aż kilka lat temu przeczytałam gdzieś, nie pamiętam już gdzie, że rozmowa kwalifikacyjna to również czas dla mnie. Czas na poznanie kultury firmy, potencjalnej roli, w której miałabym pracować. Dotarło do mnie, że nie tylko ja jestem oceniana, lecz także ja mam prawo oceniać potencjalnego pracodawcę. Ja również mam prawo zadawać pytania i zdecydować, czy faktycznie chcę pracować w tej firmie!

Dla mnie na tamten moment było to wielkie odkrycie i zupełna zmiana perspektywy! Teraz wydaje mi się to najbardziej oczywiste pod słońcem – rozmowa to wymiana, działa w obie strony, a nie przesłuchanie, w którym tylko prowadzący ma prawo zadawać pytania. Jeżeli więc w trakcie takiego spotkania nie masz przestrzeni dla siebie, dla Twoich pytań; jeżeli czujesz, że nie jesteś traktowana z należytym szacunkiem, to zastanów się – czy chcesz naprawdę pracować w takim miejscu? Masz prawo bronić swoich granic, masz prawo grzecznie zripostować, przerwać takie spotkanie, a nawet wyjść bez słowa.

Na każdym etapie procesu rekrutacyjnego pamiętaj, że osoba rekrutująca to też człowiek (choćby nie zawsze się tak wydawało😉). Ale przede wszystkim reprezentuje swoją firmę. Jest duża szansa, że będziesz z nią blisko współpracować lub będzie Twoją przełożoną. Jej obowiązkiem jest odnosić się do Ciebie z szacunkiem, prowadzić z Tobą dialog, zapewnić przyjemną atmosferę spotkania, dać Ci przestrzeń i odpowiadać na Twoje pytania.

Teraz, jeśli którykolwiek z tych elementów nie jest spełniony, traktuję to jako sygnał ostrzegawczy.

Jesteś skarbem dla pracodawcy

Kolejne przekonanie, jakie w sobie przepracowałam, jest bardzo mocno związane z nową definicją rozmowy rekrutacyjnej, o której napisałam wyżej. Praca to także wymiana – Ty dajesz swój czas, doświadczenie i zaangażowanie temu, kto tę pracę zleca. Zlecający natomiast daje Ci wynagrodzenie, szacunek i zaangażowanie w dalszą współpracę. Kiedy przestałam myśleć, że pracodawca robi mi łaskę, zatrudniając mnie, przestałam traktować go jak kogoś ważniejszego ode mnie.

Łatwo Ci mówić, Ania!, możesz prychnąć. Wiem, bardzo trudno o takie podejście, gdy masz nóż na gardle, nie masz pracy od miesięcy a oszczędności topią się w zastraszającym tempie, albo ich nie masz… Byłam w takiej sytuacji kilka razy w moim życiu. Raz, gdy po rzuceniu pracy w kancelarii adwokackiej, przez ponad rok nie mogłam znaleźć pracy. Raz, kiedy w 2015 roku nagle straciłam pracę, którą uwielbiałam, w firmie, którą uważałam za mój drugi dom…

W pierwszym wypadku miałam takie myślenie – pracodawca to ktoś, kto robi łaskę, że zatrudnia. Takie myślenie wyniosłam zresztą z domu. Wiesz, ciesz się z tego co masz, nie wybrzydzaj, pracuj ciężko i nie wyhylaj się – tego typu rzeczy siedziały w mojej głowie. Czułam presję, że muszę znaleźć pracę, że nie mogę być obciążeniem dla moich rodziców (studiowałam wtedy jeszcze). Wysyłałam CV w różne miejsca. Na rozmowach, o ile jakieś miałam, byłam cicha, nad wyraz miła, często niepewna siebie. Wręcz musiałam swoją postawą mówić błagam, zatrudnijcie mnie!. Nie mogłam znaleźć pracy przez ponad rok, co jeszcze bardziej mnie frustrowało. Wiesz na pewno sama, że jak się wpadnie w takie błędne koło, trudno się zatrzymać, prawda?

A kiedy w 2015 roku zostałam zwolniona, w bardzo brzydki sposób, przed końcem roku, nie miałam wielu oszczędności, byłam zrozpaczona… Przez mniej więcej tydzień. A potem podniosłam się i zaczęłam szukać nowej pracy, którą znalazłam w niecały miesiąc.

Co się zmieniło? Przede wszystkim moje podejście do mnie samej – przez lata nauczyłam się doceniać siebie, miałam mocną świadomość, że jestem dobra w tym co robię, że mój były pracodawca nie miał racji i że firma potraktowała mnie niesprawiedliwie.

Wiedziałam już wtedy, że każda firma, w jakiej ja zechcę pracować, będzie miała prawdziwe szczęście. Potrafiłam to pokazać w trakcie rozmów – że jestem nie tylko doświadczona w mojej dziedzinie, lecz także lojalna, pracowita, kulturalna. Miałam już świadomość, że praca jest obopólną wymianą i że zasługuję na szacunek, dobre wynagrodzenie.Jak się tego nauczyłam? Pracując przede wszystkim nad sobą, nad swoim poczuciem wartości i pewnością siebie. Bo jeśli Ty siebie nie cenisz, to jak masz być ceniona przez obcych ludzi? (Bo przecież firma to nie rodzina czy przyjaciele, którzy Cię znają i kochają choćby nie wiem co.)

Jak widzisz, dużo napisałam o zmianie przekonań. To ta praca była najważniejszą dla mnie do wykonania. Jeśli przemówił do Ciebie mój wpis i chcesz wykonać pierwszy krok, aby odkryć swoje mocne strony, zapraszam Cię do tekstu o podsumowaniach, który możesz wykorzystać na początek swojej drogi we wzmacnianiu swojej pewności siebie. W kolejnej części podzielę się moimi już praktycznymi rzeczami, które robię, aby „wymiatać” na rozmowach kwalifikacyjnych😊

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *